Recenzja filmu

Diabelska plansza Ouija (2014)
Stiles White
Olivia Cooke
Ana Coto

Łachy, nie strachy

Film na licencji Hasbro to produkt tak bezduszny, wyrachowany i nieoryginalny, jakby napisano go w arkuszu kalkulacyjnym podczas business lunchu. Jeśli w horrorach odbijają się podskórne lęki
Nie wiem, jaką zjawę wezwali na pomoc scenarzyści "Diabelskiej planszy Ouiji", ale z pewnością nie miała ona przyjaznych zamiarów. Film na licencji Hasbro to produkt tak bezduszny, wyrachowany i nieoryginalny, jakby napisano go w arkuszu kalkulacyjnym podczas business lunchu. Jeśli w horrorach odbijają się podskórne lęki naszej cywilizacji, to utwór debiutanta Stilesa White'a niesie ostrzeżenie przed pozbawionymi wyobraźni księgowymi.



Ouija to jeden z najbardziej zasłużonych rekwizytów kina grozy. Tablica pełniła funkcję gorącej linii z zaświatami dziesiątki razy, chociażby w takich klasykach jak "Egzorcysta", "Opowieści z krypty" czy "Co kryje prawda". Tym razem korzysta z niej piątka nastolatków o łącznym IQ jamochłona chcących skontaktować się z duchem przyjaciółki-samobójczyni. Na nic zdają się przestrogi mądrej latynoskiej gosposi, by "nie ufać zmarłym". Krąg życia i śmierci zostaje zaburzony, a upiory ruszają na żer. Brzmi obiecująco? Niestety, wyłącznie w teorii, albowiem horror White'a da się oglądać bez przysypiania dopiero po kilku szklanicach espresso.

Rozdęta ponad miarę ekspozycja jest apatyczna i obdarta z napięcia, nieskontrastowani w żaden sposób (nawet pod względem aparycji!) bohaterowie zlewają się w jedną szarą masę, a dialogi trudno określić inaczej niż jako zło konieczne. Gwarantuję Wam, że gdyby postaci zwracały się do siebie w suahili, niewiele byście stracili. Kiedy reżyser uderza wreszcie w tony symfonii grozy, sprawy przybierają minimalnie lepszy obrót. Korzystając z prymitywnej, ale wciąż skutecznej receptury (szarpiąca nerwy smyczkowa muzyka plus stwór wypełzający niespodziewanie z najciemniejszego zakątka), White'owi udaje się kilka razy napędzić publiczności pietra. Nie zmienia to jednak faktu, że inscenizacja jest biedna, a arsenał umiejętności sił nieczystych mocno ograniczony. Gdy upiór chce zaznaczyć swoją obecność, uruchamia palnik w gazowej kuchence, a gdy jest rozeźlony,  częstuje ofiarę solidnym kuksańcem. Aż chciałoby się rzucić w kierunku ekranu: tylko na tyle cię stać?!



Fabularna podróż po standardowych lokacjach kina grozy (strych, wyludnione przejście podziemne, szpital psychiatryczny) odbywa się tu według łatwego do przewidzenia rozkładu jazdy. Gdyby film miał kategorię wiekową R, mógłby chociaż zaapelować do najniższych instynktów widza (seks i przemoc są zawsze w cenie). Nawet jako twór marketingowy jego wartość wydaje się dyskusyjna - co to za gra towarzyska, która odsyła uczestników na tamten świat? Lepiej zainwestować więc w imprezę halloweenową, a "Ouiję" odstawić na półkę.
1 10
Moja ocena:
3
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones